sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 16

Dziewczyna pakowała powoli swoje rzeczy przy pomocy brata i jego kolegów, ostatnie 2 tygodnie minęły jej strasznie szybko, mimo, że leżała w szpitalu nudzić się nie mogła. Codziennie ktoś ją odwiedzał. Najbardziej zmartwiona była z powodu tego, że od pamiętnej rozmowy, Ramos jej nie odwiedził. Karim i Alvaro omijali jego temat bardzo sprytnie, aby nawet o nim, nie wspominać, lecz czy da się zapomnieć o osobie, z którą spędziło się kilka, bądź co bądź wspaniałych chwil?
-Alvaro to już chyba wszystko możemy iść. - uśmiechnęła się do brata i podała mu dużą torbę biorąc do ręki swoją torebkę. Szybko jednak Karim wyrwał jej z rąk i zaczął iść w stronę drzwi.
-Co ty robisz? - zapytała zszokowana - przecież ta torebka nie waży nawet kilograma.
-Mała nie denerwuj mnie, tobie nie wolno nic dźwigać. - fuknął odwracając się.
-Masz rację- uśmiechnęła się złośliwie - bardzo do twarzy ci z tą torebką, dziennikarze na pewno i też tak będą sądzić gdy cię zobaczą.
-O mnie się nie martw skarbie - zaśmiał się radośnie zostawiając naburmuszoną dziewczynę w tyle.

Jadąc ze szpitala Carmen zauważyła że nie kierują się w stronę ani domu Karima, ani tym bardziej jej brata. Po kilku chwilach auto zatrzymało się, pod dobrze jej znaną posiadłością Ramosa.
-Co to ma znaczyć? - zapytała zdezoriętowana.
-Siostrzyczko nie możesz zamieszkać teraz sama, a Sergio powiedział, że się Tobą... Wami zaopiekuje.- powiedział cicho Alvaro patrząc niepewnie na siostrę. Carmen głośno westchnęła.
-Nie potrzebuję niczyjej łaski. Zawieście mnie do domu dam sobie radę. Nie chce być potem odpowiedzialna za to, że Sergio musiał poświęcić się rodzinie i stracić wolność... Proszę odwieście mnie...-
Karim wysiadł z samochodu i otworzył drzwi Carmen.
-Kochana wysiadamy, szybciutko. - dziewczyna bardzo niepewnie wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę drzwi. Obok niej szedł brat oraz przyjaciel. Czuła się bardzo niepewnie i z każdą chwilą jej obawy się nasilały. Chciała wyjechać i zostawić to za sobą. Miała nadzieję, że da radę o wszystkim zapomnieć i uda jej się żyć jakby nigdy nic. Zatrzymali się przed drzwiami. Blondynka pogłaskała się po jeszcze bardzo mało widocznym brzuchu. Nim zdązyli wykonać jakiś ruch drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się obrońca królewskich.
-Cześć - uśmiechnął się bardzo niepewnie - twój pokój już czeka - powiedział odbierając od chłopaków torbę Carmen i przepuszczając ją w drzwiach. Nim oboje się spostrzegli samochód Benzemy znikał z podjazdu Ramosa.
-Sergio co to ma wszystko znaczyć? Nie potrzebuję twojej litości, poradzę sobie i sama wychowam moje dziecko.- krzyknęła
-Carmen o czym Ty mówisz? Jakiej litości? To również moje dziecko i nie zapominaj o tym. A teraz idź się połóż nie powinnaś się denerwować.- westchął cicho - porozmawiamy jak emocje opadną.
-Nie rozkazuj mi. Potraktowaliście mnie jak przedmiot który można przestawić z jednego miejsca w drugie - powiedziała po czym skierowała się schodami do góry. Bardzo szybko odnalazła swoją sypialnie, położyła się na łóżku. Kochała Sergio i tego była już pewna ale nie mogła pozwolić, żeby opiekował się nią przez poczucie obowiązku.Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.

Wieczorem gdy się obudziła było już ciemno. Poczuła się wyspana więc postanowiła troszkę się rozejrzeć i wziąć prysznic. W swojej torbie nie miała już odpowiednich rzeczy więc postanowiła zajrzeć do szafy stojącej na przeciwko łóżka, szukając jakiejś koszuli Ramosa, która mogłaby służyć jej jako piżama, gdy ją otworzyła.. zamarła, w szafie było mnóstwo jej ubrań, tak samo jak w dolnych szufladach i półkach.
Westchnęła jedynie i zabrała T-shirt oraz spodenki i powędrowała w stronę łazienki. Po długiej kąpieli postanowiła iść na dół i w końcu porozmawiać z Hiszpanem. Jednak wychodząc z łazienki zobaczyła lekko uchylone drzwi do jednego z pokoi ze względu na to, że nigdy tam nie była postanowiła zajrzeć. Uchyliła szerzej drzwi i doznała szoku. Pokój był przygotowany dla dziecka. Błękitna tapeta, jasne mebelki, a pod oknem łóżeczko i wisząca nad nim karuzela. Weszła głębiej do pokoju i rozejrzała się, nagle usłyszała za sobą niepewny głos Sergio.
-Jak Ci się podoba?
Dziewczyna odwróciła się spoglądając w zdumieniu na Hiszpana. W jej oczach zalśniły łzy.
-Carmen możemy wszystko zmienić. Wybierzemy inny kolor ścian. Jaki tylko zachcesz - zaczął panikować.
-Sergio... jest pięknie. Dziękuję, ale nadal zostaję przy swoim że nie musisz tego dla nas robić.
-To również moje dziecko i zostanie tak jak jest. Dopóki nie urodzisz zostaniesz u mnie, chce żebyście byli bezpieczni i żeby wszystko przebiegło dobrze. Później zrobisz jak zachcesz. Ja tylko nie chce stracić kontaktu z naszym dzieckiem. - Dziewczyna spojrzała na swojego towarzysza i podeszła bliżej.
-Nie stracisz tylko powiedz że będzie dobrze, że urodzę i jakoś sobie poradzimy.
-Będzie dobrze. Zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś urodziła zdrowego dzidziusia. Przytulił blondynkę delikatnie do siebie czując jak drży w jego ramionach.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WRÓCIŁAM i tak jak obiecałam dokończę to opowiadanie i mam już pomysł na kolejne. Także szybciutko was teraz nie opuszczę. Ten rozdział odrobinę krótszy. Jeszcze jeden albo 2 rozdziały i epilog. Czekajcie na kolejny i komentujcie!!!
Czekam  na wasze opinie.
Trzymajcie się cieplutko i WESOŁYCH ŚWIĄT

KOSIA :D

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

MOJE KOCHANE

Witam was z powrotem. WRACAM DO WAS!
Opowiadanie zostanie dokończone. Zmotywowała mnie liczba pytań na wywiaderze. Uwaga pojawiło się ok 90 :) Bardzo się cieszę że tak bardzo podobają wam się moje opowiadania. Możecie liczyć że w najbliższym czasie pojawi się nowy rozdział. 
Trzymajcie się cieplutko :*
Buziaki..