wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 4

Obudziła się bardzo wcześnie, nie mogła spać całą noc. Kolejny poranek należący do tych gorszych. Pokłóciła się wczoraj z Roberto. Chłopak opuścił jej mieszkanie, a ona przepłakała prawie całą noc. Nie rozumiała jak może ją tak cały czas zostawiać. Potrzebowała go, potrzebowała jego czułości i bliskości. Miała już pomału dość takiego związku, ale kochała go i wiedziała że on ją też kocha mimo ciągłych wyjazdów. Powiedział, jej że tylko dwa dni. Dla niego to tylko, dla niej to aż.
Wstała i udała się do łazienki. Gdy popatrzyła w lustro przeraziła się. Zapuchnięte, czerwone oczy, potargane włosy.
-Jeśli tak ma wyglądać miłość to ja podziękuję. - wyszeptała do siebie wchodząc pod prysznic.
Zjadła jakieś małe śniadanie, żeby nie zasłabnąć na stadionie. Czekała ją dzisiaj sesja z piłkarzami. Mimo wszystko cieszyła się że oderwie się od rzeczywistości. Jej asystentka miała już czekać na nią na stadionie. Gdy spojrzała na zegarek przeraziła się powinna już wychodzić a była nawet nie ubrana. szybko zarzuciła na siebie wygodne ciuchy, bo miała być dzisiaj cały dzień na nogach i wyszła z domu.
Na murawę dosłownie wbiegła. na szczęście jej asystentka już wszystko przygotowała.
-Strasznie przepraszam za spóźnienie, ale zaspałam.
-Nie ma problemu dopiero skończyłam wszystko ustawiać. Możecie zaczynać. -  uśmiechnęła się Maria,jej  asystentka.
- Dobra chłopcy najpierw zrobimy grupowe sesje a potem kilka indywidualnych.
Ustawili się po kilka osób a potem razem. Dziś prezentowali koszulki na nowy sezon. Upał doskwierał niemiłosiernie. Dziewczyna żałowała, że nie ubrała czegoś lżejszego.
- Ok. macie 20 minut przerwy zmienimy ustawienie.
Carmen usiadła na chwilę na murawie i wystawiła twarz do słońca.
- Co jest młoda? Nie wyspana jesteś ciężka noc? - obok mnie usiadł Mesut z Benzemą. Frencuz charakterystycznie poruszył brwiami.
- Taa.. Ciężka.. Roberto wyjechał do Barcelony.. dzisiaj. Pokłóciliśmy się wieczorem i powiedziałam, że ma wyjść. Wyszedł! Podobno wraca jutro ale nie wiem czy mam mu wierzyć.
- Maluszku nie martw się, ułoży się. - Karim przytulił dziewczynę.
- Dobra wracamy do pracy, teraz sesje indywidualne...

Sesje indywidualne przebiegały bardzo dobrze. Ostatni miał być Ramos. Carmen i tak nie była dziś w nastroju, ale musiała dokończyć.
- Ustaw się. Yhy.. dobrze, uśmiechnij się trochę, a nie wyglądasz jak... - nie dokończyła bo Ramos jej przerwał.
- Wiecznie ci coś nie pasuje.
- Mi nie pasuje? To jest sesja i każdy może się dostosować, ale ty nie możesz oczywiście.
- Ja nie mogę? Nie moja wina że jaśnie pannie Arbeloa wieczór się nie udał, ma zły humorek i sama szukasz zaczepki.
- Nie twój zakichany interes rozumiesz? Ja ci do łóżka nie zaglądam, nie interesuje mnie jak sobie układasz z Rubio. - krzyknęła Carmen.
- Ja się przynajmniej nie wyżywam na wszystkich dookoła że coś mi sie nie układa, ale cóż charakter, Nie dziwię się temu frajerowi że ucieka, tylko zastanawiam się jak on tak długo z tobą wytrzymał.. Widać że nie jesteś prawdziwą siostrą Alvaro on ma klasę a ty.... - wypalił, ale zaraz zamilkł bo ręka dziewczyny odbiła się na jego policzku. Wszyscy popatrzyli na niego. Oczy dziewczyny wypełniły się łzami.
-Ja.. Carmen.. ja.. - zaczął się jąkać.
-Nienawidzę cię, tak bardzo cię nienawidzę. - krzyknęła i wybiegła ze stadionu. Brat dziewczyny podszedł do Ramosa i uderzył go w twarz.
-Cholera, czy do ciebie nic nie dotarło. - wrzasnął na całe gardło i podążył za siostrą

Carmen szła ulicami Madrytu płacząc. Nigdy nie czuła kompleksów ze względu na to że jest adoptowana, ale słowa Sergio ją cholernie zabolały. Doszły do tego wszystkiego wydarzenia z wieczora. Czuła się tak strasznie źle. nie miała na nic siły. Chciała się gdzieś schować i nigdy nie wychodzić. Starała się dodzwonić do swojego narzeczonego, ale on oczywiście nie odbierał. Rozpłakała sie jeszcze bardziej Postanowiła iść do domu i zapomnieć... zapomnieć o Ramosie, o Roberto o facetach i kłopotach.
Weszła do domu i zaczęła pić wino które sobie kupiła. Gdy była w połowie butelki Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć a za drzwiami zobaczyła Sergio.
- Co tu robisz? - zapytała już lekko wstawiona. - Przyszedłeś mi powiedzieć jaka to jestem chamska i wredna? dawaj no co ci szkodzi już dokop mi - krzyknęła i lekko się zachwiała.
- Caro przepraszam cię nie chciałem cię tak wkurzyć po prostu, sam jestem dziś zdenerwowany.
-Tak? Już skończyłeś? To teraz proszę cię wyjdź - powiedziała z widocznymi łzami w oczach.
Chłopak zastawił ją samą, udała sie prosto do salonu gdzie dokończyła swoje wino i rozpoczęła 2. Ponownie dzwonek zadzwonił. Przytoczyła się do drzwi i krzyknęła otwierając.
-Mówiłam że masz się wynosić... - umilkła bo nie był to Ramos ale jej bratowa carlota i dziewczyna CR Irina.
-Carmen, tak mi przykro w ogóle się tym nie przejmuj. - powiedziała Shayk i przytuliła dziewczynę
-O matko kochanie ile ty wypiłaś? - chwyciła się za głowę jej szwagierka.
-Nie dużo, tak tyci tyci - zaśmiała się głośno Carmen.
-Iri kładź ją do łóżka a ja tu ogarnę..

W tym samym czasie u Sergio

Wszedł do domu i zastała go przerażająca cisza. Pilar znowu miała jakiś pokaz. Znowu siedział sam w wielkim domu. Wszedł do kuchni i otworzył sobie piwo. Cholernie żałował tego co powiedział dziś Carmen. Przesadził i to ostro. dziewczyna go bardzo denerwowała, ale miał prawa jej mówić tego co powiedział. jeszcze jak zobaczył ja taka załamaną i pijaną. Wiedział że to jego wina. Westchnął głęboko i poszedł pod prysznic. Próbując chodź trochę oczyścić się z wyrzutów sumienia.


Carmen obudziła się z potworny bólem głowy. Pamiętała tylko wizytę Ramosa oraz jak przez mgłę odwiedziny bratowej i Iri. Na stoliczku nocnym stały tabletki na ból głowy i butelka wody, zażyła medykamenty i udała się na dół. W kuchni na lodówce zauważyła kartkę.

" Kacyk pewnie męczy ale nie martw się, przejdzie. Wpadnij do nas na obiad, Alvaro cię weźmie po drodze z treningu. Alba dawno cioci nie widziała. Kochamy cię :*"

Iri&Carlota

Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie. Wzięła szybki prysznic i ubrała się wyszła z mieszkania zmierzając w stronę studia fotograficznego.
Po kilku godzinach była już po sesjach. Dziewczyna postanowiła udać się do brata, aby zabrać się z nim do na umówiony obiad. Podeszła pod stadion i stanęła obok auta brata. Nie miała dziś ochoty wchodzić do środka i zmierzyć się z Ramosem. Ku jej nieszczęściu wyszedł pierwszy i gdy tylko ją zauważył podszedł.
-Caro chciałem cie przeprosić. Byłem wkurzony, ale nie powinienem tego mówić.  
-Przepraszałeś wczoraj, naprawdę doceniam to, nie martw się nie uraziłeś mnie aż tak bardzo.
-Ok. to zjeżdżam. Narazie.
-Cześć - mruknęła patrząc na Ramosa. Dziewczyna popatrzyła za odchodzącym chłopakiem i delikatnie się uśmiechnęła.


**********************************************************************************

Przepraszam dziś troszkę krócej ale to są rozdziały przejściowe. Akcja zacznie się toczyć od kolejnego odcinka. Stwierdziłam, że usze dodać jeszcze jeden rozdział przed następnym bo za szybko to wszystko by sie toczyło :) Mam nadzieje że wam sie podoba. Komentujcie.
Informujcie mnie o kolejnych rozdziałach na waszych blogach. :)
Trzymajcie się cieplutko :***

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 3

Gdy Segio zaparkował przed klubem przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy. Dziewczyna była lekko otumaniona zapachem perfum chłopaka. Odchyliła się do tyłu i zabrała z tylniego siedzenia prezent dla bratowej oraz swoją torebkę.
-Dziękuję. - wyszeptała i wysiadając z auta pognała w stronę lokalu, tak szybko na ile tylko pozwalały jej niebotycznie wysokie szpilki.
Zaraz po przekroczeniu progu, podszedł do niej brat z Mesutem i Karimem.
-Maleństwo ślicznie wyglądasz - komplementowali ją gracze Realu.
-Dziękuję - odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się szeroko. - Ale Alvaro tego Ramosa, to ci nie daruję.- warknęła. Zaraz za nią do klubu wszedł Sergio.
-Hmmm. Żyjecie, obrażeń nie widzę, jest super. - zaśmiał się już podpity Karim.
-Benz daruj już sobie - przewrócił oczami Ramos - A ty Alvaro powiedz mi gdzie jest twoja małżonka bo chce jej wręczyć prezent.

Po 2 godzinach wszyscy byli już dość mocno wstawieni. Dziewczyna czując zbyt dużą ilość procentów postanowiła się przewietrzyć. Przeciskając się przez tłum poczuła czyjeś dłonie na swoich biodrach, myśląc że to któryś z jej kolegów odwróciła się z uśmiechem, który szybko jednak znikł z jej twarzy. Na przeciwko dziewczyny stał obcy mężczyzna. Zdjęła jego ręce ze swoich bioder popatrzyła na niego wściekle i szybko chciała wyjść. Nieznajomy jednak nie ustąpił tak szybko i szarpnął dziewczynę za rękę.
- Co? Nie masz ochoty się zabawić? - zaśmiał się szyderczo i wyciągnął ją siłą na zewnątrz prowadząc w stronę ciemnej uliczki. Był pijany ale dużo silniejszy od niej. Nagle spostrzegła że na zewnątrz stoi Ramos.

Z perspektywy Sergio:

Stał przed klubem chcąc złapać oddech. Nie pił dużo ale źle się dziś czuł szczególnie z powodu modelki która nie chciała z nim przyjść na imprezę przyjaciół. Miał już wracać gdy zobaczył Carmen i trzymającego ją mężczyznę. Na początku pomyślał że pewnie za dużo wypiła i facet to po prostu wykorzystuje, ale w tym momencie zobaczył w jej oczach strach i łzy. Nie myśląc wiele podbiegł do nich i chwycił faceta za ramię.
-Ej.. koleś jesteśmy razem, gdzieś się wybierasz z nią?
-Nie bądź taki no, zabawimy się z nią razem. - wybełkotał mężczyzna i przejechał ręka po brzuchu Carmen. Po policzkach dziewczyny popłynęły łzy.
-Nie będziesz się z nią zabawiał. Spadaj szybko albo zawoła ochronę. - Facet zamachnął się chcąc uderzyć Ramosa, ale Sergio zrobił szybki unik i popchnął faceta, tak że tamten się przewrócił.
-Powiedziałem Spierdalaj. - warknął i wziął dziewczynę za rękę. - Chodź odwiozę cię do domu, nie piłem prawie nic tylko szampana.
Dziewczyna wsiadła do jego samochodu bez słowa. Wysłała do brata sms-a że wraca do domu bo źle się czuje. Gdy już byli pod apartamentowcem, wysiedli, a Carmen wyszeptała.
-Czemu to zrobiłeś, czemu mi pomogłeś?
-Możemy się nie lubić, nawet nienawidzić i kłócić na każdym kroku, ale jesteś siostrą mojego kumpla z drużyny i musiałem zareagować. Chociaż przyznaję że na początku pomyślałem że idziesz z nim w ustronne miejsce.- wyznał szczerze piłkarz.
-No dziękuję ci bardzo. Trzeba było mnie nie ratować. - odburknęła tylko.
-Jezu dziewczyno... jadę do domu na razie. - powiedział i otworzył drzwi.
-Sergio... dziękuję.

Weszła do domu, wzięła szybki prysznic i wysłała obiecane zdjęcia pannie Rubio. Umówiła się z nią że jutro odbierze portfolio od jej asystentki i poszła spać odkładają laptop na nocny stolik.


Rano obudziła się w fatalnym nastroju. Nie miała żadnych informacji od swojego chłopaka. Nigdzie nie chciało jej się wychodzić. Niestety, zadzwonił telefon, był to trener jej brata z propozycją sesji piłkarzy.
Dziewczyna obiecała że zjawi się pod koniec treningu i omówią szczegóły. Ubrała się na luzie, nie miała siły na żadne oficjalne stroje. Pogoda dziś już nie była tak piękna. Było lekko zachmurzone.
Weszła na stadion. Po omówieniu wszystkich szczegółów dotyczących sesji piłkarzy, która miała odbyć się na stadionie za 2 dni, podeszła do brata który stał na parkingu wraz z kolegami.
- Carmen czy ty zdajesz sobie sprawę jak bardzo się o ciebie martwiliśmy wczoraj?
-Alvaro no, przecież ci pisałam że źle się czuję. - Carmen przewróciła oczami i spojrzała szybko na Ramosa.
-Ale się nawet z nami nie pożegnałaś - oburzył się Ronaldo.
W tym samych czasie dziewczyna zobaczyła znajome auto wjeżdżające na parking. Caro uśmiechnęła się radośnie. Z auta wyszedł jej chłopak i naręczem czerwonych róż. Młoda Arbeloa zapomniała nawet że była zła na Roberto. Szybko skierowała swoje kroki w kierunku chłopaka i rzuciła mu się na szyje głośno się śmiejąc. Ten okręcił ją dookoła własnej osi i namiętnie pocałował.
-Przepraszam. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Nie wiedziałem że to potrwa tak długo.
-Kocham cię i strasznie się cieszę że już jesteś. Jedź do mnie do domu, ja jestem swoim autem więc za chwilkę do ciebie dojadę. - wyszeptała całując delikatnie i nie chętnie się odrywając od Roberto.
Gdy jej chłopak już wyjeżdżał z parkingu, Carmen pognała do piłkarzy przyglądających się tej scenie.
-Dobrze chłopcy zmykam do domu. - uśmiechnęła się radośnie.
-Cóż za wzruszająca scena. - wyszeptał Ramos kierujący się w stroną swojego auta. - Tylko ciekawe gdzie wczoraj był, jak tamten facet wczoraj o mało cie nie zgwałcił - powiedział głośniej spoglądając jej oczy. Stała jak urzeczona wpatrując się w niego aż dotarł do niej sens jego słów i poczerwieniała spoglądając niepewnie na swojego brata.
-Co???? - wrzasnął Alvaro. -  Sergio o czym ty mówisz? Caro?
-Miałam wczoraj małe kłopoty i Ramos ,mi pomógł, ale wiesz co? - zapytała dziewczyna spoglądając na niego prowokująco. - jakbym wiedziała jak mi to będziesz wypominać to następnym razem nie chciałabym żebyś mnie ratował. Nie musisz się wyżywać na mnie że nie ma twojej dziewczyny i nie masz kogo przelecieć. Jutro razem z Roberto przyjdziemy na wasz mecz. Cześć. - pocałowała brata w policzek i pobiegła w stronę swojego auta, skąd ruszyła z piskiem opon.

Gdy dojechała do domu, wszędzie były zapalone świeczki, światło było zgaszone. a droga prowadziła do sypialni. Przy oknie stał chłopak dziewczyny przyglądając jej się uważnie, z uśmiechem.
-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. - podszedł i zaczął całować szyje Carmen
-Poczekaj - wyszeptała nie chcąc psuć tej idealnej atmosfery  - Chciałabym porozmawiać. Kotku powiedz mi dlaczego tak długo cię nie było? Co takiego się stało?
-Myszko - nie zaprzestał czynności - nie rozmawiajmy teraz o tym. Po prostu nie mogłem wcześniej. Zaraz ci wszystko to wynagrodzę....

Rano dziewczyna obudziła się bardzo wcześnie wtulona w swojego chłopaka. Postanowiła wstać i zrobić śniadanie. Włączyła cicho radio i nagle poczuła dłonie Roberto na swojej talii.
-Dzień dobry panie Duarte. -dziewczyna czule pocałowała chłopaka i odwróciła się aby dokończyć śniadanie.
-Dzień dobry pani Arbeloa, ślicznie pani wygląda w mojej koszuli.
-Dziękuję. Wiem. A teraz siadaj zjemy śniadanie bo o 12 jest mecz i powiedziałam chłopakom że przyjdziemy.
-Dobrze, ale kotku może pojedziemy po meczu na obiad do moich rodziców. Dziś sobota przecież, a i tak się długo z nimi nie wiedziałem - skrzywił się. Roberto nie miał dobrych stosunków ze swoimi rodzicami. W ostatnim czasie jak szli na obiad do jego rodziców to tylko razem.

Umówiła się z bratem że przyjdą do szatni przed meczem. Carmen nie była nauczona że na mecz przychodzi w szpilkach. zawsze miała na sobie klubową koszulkę któregoś z chłopaków. Najczęściej brata. Dziś musiała ubrać się elegancko ze względu na obiad.
Weszła do szatni szeroko się uśmiechając. Wszyscy popatrzyli na nią w zdumieniu.
-Malutka coś ty się tak wystroiła? - spytał Benzema. - Zawsze przychodziłaś w stroju Alvaro, a dziś...
-Dziś mamy obiad u moich rodziców, zaraz po meczu. - odpowiedział szybko Roberto.
-Skarbie, pójdę do toalety, dobrze? A ty zostań z chłopakami, mecz dopiero za 30 minut. Zaraz wracam. Pocałowała chłopaka w policzek i zniknęła za drzwiami. W szatni zapanowała cisza.
-Więc... Roberto chciałbym ci coś tylko powiedzieć. Moja siostra przez ostatni tydzień była zamyślona, zagubiona. Przez ciebie.
-Wiem ja nie chciałem, naprawdę, możemy porozmawiać w cztery oczy? - Obserwując z jakim zaciekawieniem wszyscy na nich spoglądają.
-Nie ma takiej potrzeby, chciałem ci tylko powiedzieć, że wiem że jesteś porządnym facetem, dajesz jej bezpieczeństwo, miłość, ale nie pozwolę żeby przez ciebie cierpiała, nikt z nas nie pozwoli...

Mecz wygrał oczywiście Real Madryt. Obiad u rodziców Roberto przebiegł bez komplikacji. Niestety jej szczęscie nie potrwało długo bo wieczorem chłopak dostał telefon.
-Skarbie musimy porozmawiać.
-Co się stało? - zapytała Carmen krojąc warzywa do sałatki?
-Dzwonił Marco i prosił abym przyjechał jutro do Barcelony na dwa dni. Ale potem obiecuję że spędzimy cały tydzień razem. Przepraszam.- Dodał widząc jej wściekłą minę.
-Wiesz co lepiej będzie jak pojedziesz na noc do siebie. - starała się hamować łzy.
-Proszę cię nie gniewaj się to tylko 2 dni. - Podszedł i pocałował ją delikatnie. - Obiecuję tylko 2 dni...

***********************************************************************************

Jest kolejny rozdział, mam nadzieje że się podoba. Od następnego odcinka zacznie się rozkręcać akcja z Sergio i Carmen :)

Trzymajcie się cieplutko :)

Mam nadzieję, że podoba wam sie ten blog :) Komentujcie, to dla mnie bardzo ważne :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 2

Gdy się obudziła na kanapie w salonie, była 10. Napastnika nie było, za to na stoliku leżała kartka.


                              "Dziękuję za miły wieczór. zasnęłaś na początku filmu więc jak się skończył to wyłączyłem i pojechałem do domu. Wziąłem twoje zapasowe klucze i zamknąłem drzwi. Jak przyjedziesz na trening to odzyskasz klucze. :) Nie smutaj. Buziaki maluchu :* Wujcio Karim"


Dziewczyna uśmiechnęła się czytając treść kartki. Wstała i poparzyła na telefon. Żadnej wiadomości od Roberto nie było. Dziewczyna przygotowała sobie śniadanie i zaczęła zbierać się do pracy .Ubrała się lekko ponieważ mimo wczesnej pory na dworze panował upał. Do pracy nie miała daleko, ale potem musiała jeszcze wstąpić na stadion po swoje klucze i odwiedzić chłopaków, więc wsiadła do auta i ruszyła w drogę. Była już lekko spóźniona, ale na mieście nie było korków więc przejechała bezproblemowo. Weszła szybko do studia i kierowała się do swojej asystentki.
-Cześć kochana. Przepraszam, że dopiero teraz ale zaspałam.
-No ja się nie dziwie. - dziewczyna się zaśmiała i rzuciła gazetę w kierunku Carmen. Ta zobaczywszy co jest na pierwszej stronie wesoło się roześmiała. Widniało tam bowiem zdjęcie jej i Karima a na drugim jak Karim wychodził od niej późnym wieczorem. Oczywiście pod dołem insynuacje, że zdradzają swoich partnerów i mają romans.
-To się chyba nigdy nie skończy, ale łączono mnie już chyba ze wszystkimi graczami Realu. - odłożyła gazetę na bok i poszła się przygotować do sesji. Zajrzała w grafik i się przeraziła. Dzisiejszą sesję miała z Pilar Rubio. Dziewczyną Sergio Ramosa. Nie przepadała za nią, ale nie wyrabiała sobie zdania ponieważ dobrze jej nie znała. Widziały się tylko kilka razy na kolacjach albo uroczystościach klubu gdy Carlota nie mogła iść z Alvaro i to właśnie Carmen dotrzymywała mu towarzystwa. Poza tym czytała o niej troszkę w gazetach, ale dziewczyna dobrze wiedziała, że gazeta prawdy ci nie powie.

Po kilku minutach w studiu pojawiła się modelka. Uśmiechnęła się do Carmen i podeszła przywitać.
- Cześć, nie wiedziałam że to z tobą mam dzisiaj sesję, ale to dobrze wolę pracować z kimś kogo troszkę już znam. - zaśmiała się. Panna Arbolea mocno zdziwiona pokiwała głową, uśmiechnęła się najmilej jak umiała i pokazała modelce gdzie ma się przygotować. Sądziła że dziewczyna będzie nadąsana, spóźniona i hamska, a tu proszę miłe zaskoczenie.

-Dobrze to jeszcze odwróć się i głowa do tyłu delikatnie, tak dobrze, ręce na biodra. Super mamy to. - Carmen po prawie 3 godzinach skończyła pracę z modelką.
- Kiedy mogę się spodziewać zdjęć? - zapała brunetka
- Wiesz co no słyszałam że jest to priorytet więc dziś wieczorem wyśle ci jakieś, zatwierdzisz mi je, a jutro popołudniu będziesz miała gotowe portfolio.
- Tak szybko? No powiem ci że byłoby super.
- Myślę że dam radę. Jadę teraz na stadion do chłopaków, więc czekając na brata może obrobię już kilka zdjęć. A teraz przepraszam cie bardzo ale muszę juz uciekać.
- Jasne nie będę ci przeszkadzać. Sama już też muszę się zbierać. Bardzo miło mi się z tobą współpracowało.
Dziewczyny wyszły razem na parking rozmawiając wesoło. Carmen odwróciła głowę patrząc przed siebie i zamurowało ją!. Przed nimi o maskę samochodu stał oparty Sergio. Nie chciała do siebie dopuścić tej myśli ale wyglądał naprawdę dobrze. Biała koszulka odsłaniająca tatuaż na ręce i opinająca mięśnie piłkarza oraz ciemne spodnie i jasne trampki.
- Cześć Misiu - zaświergotała modelka na widok swojego chłopaka.
- Hej kochanie już po pracy? Myślałem że będzie to dłużej trwało.
- Ja też tak myślałam, ale Carmen poradziła sobie z tym wszystkim naprawdę świetnie i wyobraź sobie że pierwsze zdjęcia będę miała już dziś wieczorem. Cudownie prawda?
- Tak cudownie. Jedźmy już, bo muszę jechać na wieczorny trening. - Chłopak chciał jak najszybciej stamtąd jechać. Nie chciał przebywać dłużej w towarzystwie panny Arbeloa bojąc się kolejnej kłótni, a przecież jego dziewczyna nie musiała wiedzieć że sie nienawidzą, poza tym musiał przyznać że dziewczyna wyglądała dziś uroczo. Jej długie blond włosy powiewały delikatnie na wierze. A długie opalone nogi idealnie komponowały się w ciemnych spodenkach. Nigdy nie ukrywał sam przed sobą że Caro mu się podobała. Była śliczna, urocza, ale jej charakter był nie do przejścia. Po prostu różnili się za bardzo aby normalnie ze sobą rozmawiać.
- Dobrze to ja tez już zmykam. Do zobaczenie Pilar. - powiedziała dziewczyna zakładając swoje okulary przeciwsłoneczne.
- Właśnie kochanie skoro jedziesz na trening to odwieź mnie tylko do centrum handlowego, pójdę sobie na zakupy i weźmiesz Carmen ze sobą bo ona tez idzie do brata.
- Nie ma takiej potrzeby jestem swoim samochodem.
- Widzisz nie trzeba, poza tym ja mam jeszcze coś do załatwienia.
Rozeszli się w swoje strony.
 Carmen jadąc na stadion pojechała jeszcze do sklepu aby nie zanudzić się na treningu i poczytać o swoim "nowym romansie" oraz wstąpiła do domu. Nie za bardzo odpowiadała jej ta impreza urodzinowa bratowej miało być na niej pół składu Realu, na szczęście będzie Karim z dziewczyną która to dzisiaj miała wrócić z Francji i Cristiano z Iriną.
Podjechała od tyłu na parking. Niestety nie zauważyła że obok niej parkuje inne auto. Wysiadła obładowana laptopem i swoimi torbami. Nagle wpadła na kogoś.
-Oj przep... Ramos gamoniu naucz się chodzić.
- Ja mam się nauczyć, to ty na mnie wpadłaś czy ja na ciebie?
- Ciekawe czemu nie byłeś taki wyszczekany przy swojej dziewczynie- zaśmiała się gorzko
- Bo ją szanuję i nie będę się poniżał przy niej kłótniami z tobą.
Dziewczyna popatrzyła na niego z pogardą i zaczęła zbierać swoje rzeczy, które jej wypadły. Niestety wypadła jej również gazeta ze zdjęciem na którym był Karim. Ramos szybko ją podniósł i zaczął czytać.
- Proszę, proszę twój muzyk już ci nie wystarczy? Musisz się brać za zajętych facetów? No tak trzeba sprawdzić który lepszy w łóżku!
Stojący za nim Benzema wraz z Cristiano, Marcelo i bratem dziewczyny szarpnął go mocno do tyłu.
- Tobie się chyba w dupie poprzewracało. Przeginasz wiesz. Przeginasz ostro. - wrzeszczał Benzema
- Słuchaj toleruję te wasze kłótnie bo wiem że macie takie charakterki, ale nie będę słuchał jak ją obrażasz.- dopowiedział Alvaro.
- Chłopcy dajcie spokój, a tobie coś powiem i weź sobie do serca raz na zawsze. Nie muszę ci się z niczego zwierzać, ale wiesz co, nie jestem tobą żeby sprawdzać codziennie innego faceta jaki jest w łóżku. Mam chłopaka i jestem mu cholernie wierna, ale wiesz co szkoda mi Pilar bo wydaje się naprawdę fajną dziewczyną. Mam w dupie to co o mnie myślisz. Nie pozwolę sobą pomiatać ale chcesz wojny to będziesz ją miał.
Odwróciła się od Sergio i zwróciła do Benzemy.
-Proszę kochanie, najnowsze nowinki o naszej upojnej nocy na kanapie z popcornem, colą i American Pie. - powiedziała przesłodzonym głosem. - a teraz panowie wybaczą ale może znajdę kogoś interesującego aby go przetestować jaki jest w łóżku, bo tutaj nikogo takiego już nie widzę. - Dodała spoglądają złośliwie na Ramosa. Cristiano i Marcelo na te słowa odchrząknęli. - No chłopcy przecież powiedziałam że za zajętych się nie biorę. - zaśmiali się głośno.
- Dziewczynko jesteś ostatnią osobą którą chciałbym przelecieć - wyszeptał jej na ucho. - Usp. w ogóle nie chciałbym cie przelecieć. - Nie wiedzieć czemu te słowa zabolały dziewczynę. Odwróciła się i kręcąc kusząco biodrami udała się w stronę wejścia na stadion.
- Jeszcze zobaczymy.

Siedziała na stadionie i przyglądała się treningowi chłopaków. Karim już zapomniał o sprzeczce z Sergio teraz się wspólnie wygłupiali. Carmen już przerobiła większość zdjęć. Postanowiła, że wyśle Rubio te zdjęcia wieczorem jak wróci z urodzin Carloty.
Trener zawołał, że mogą iść do szatni sie przebierać.
-Caro masz tutaj rzeczy czy jedziesz do domu? - zapytał jej brat gdy szła z nimi przez boisko w stronę szatni.
- Jadę do domu, muszę się przebrać i pomalować jeszcze, ojj przepraszam. - dziewczyna poczuła że wibruje jej telefon.
- Cześć skarbie. - zaśmiała się radośnie widząc na wyświetlaczu imię swojego chłopaka. Spojrzała teraz złośliwie na Ramosa. - kiedy wracasz, strasznie tęsknię.
-Wiem złotko ale nie da rady dzisiaj będę najpóźniej za dwa dni. Przeprasza cię żabko, też tęsknię. Mam nadzieję że będę jednak jutro. Poradzisz sobie?
- Jasne, nie pierwszy i nie ostatni raz będę sama. Obiecałeś. Dziś urodziny Carloty.
- Myszko nie gniewaj się. Postaram się przylecieć tak szybko jak to możliwe. Obiecuję. Kocham cię.
- Nigdy więcej już nic mi nie obiecuj. Dobrze? Musze kończyć, pa.
Dziewczyna przyspieszyła i tylko powiedziała do brata:
- Alvaro ja pojadę do domu już. Przyjedź po mnie co? Nie będę jechała swoim autem.
- Dobrze. Siostra wszystko ok?
- Tak. ok.
- Czyżby chłopak wystawił cię? Ojoj jak mi przykro!
- Zamknij się - dziewczyna warknęła odwracając się do niego, wtem wszyscy ujrzeli łzy w oczach Carmen. Otarła policzki i pognała w stronę łazienek.
 - Sergio daj jej już spokój. Widzisz w jakim jest stanie.
Wszystkich zamurowało.
- Sorry, nie powinienem ale wiesz stary, że ona mnie sama prowokuje.
- Alvaro, coś jest nie tak skoro ona przez niego płacze.- powiedział Karim spoglądając na kumpla.
- Jak tylko się zjawi muszę z nim poważnie porozmawiać.
Dziewczyna schowała się w łazience i wytarła oczy. Postanowiła się nie rozklejać i jechać do domu żeby się przebrać. Miała już nie jechać do domu tylko od razu za bratem, ale postanowiła, że skoro jej chłopak tak dobrze się bawi w NY to ona też sobie nie będzie dzisiaj abstynentką. Jej brat zorganizował imprezę w klubie więc musiała dobrze wyglądać. Kupiła specjalnie na ta okazję śliczną sukienkę.
Pojechała do domu i przebrała się. Pomalowała mocniej niż zwykle. Włosy pokręciła. Do swojej kopertówki włożyła kilka przydatnych rzeczy. Prezenty miała w aucie, więc tylko zeszła na dół i zostało jej czekać na brata.

W tym czasie u Sergio

Chłopak jechał zdenerwowany przez uliczki Madrytu. Nie dość że Pilar w ostatniej chwili wymyśliła że jednak nie pójdzie na imprezę to jeszcze Alvaro poprosił go, aby to on odebrał jego siostrę, bo ten musi jeszcze jechać do klubu sprawdzić czy wszystko gotowe na niespodziankę oraz do domu wziąć szybki prysznic. Nie widziała mu się jazda jednym samochodem z Carmen, ale co miał zrobić. Wiedział, że gdyby jego przyjaciel miał wyjście nigdy nie poprosiłby go o taką rzecz wiedząc jak bardzo się nie lubią. Pech chciał, że to Sergio mieszkał najbliżej Caro, bo klub był po drugiej stronie miasta.
Podjechał pod blok dziewczyny i oniemiał dziewczyna wyglądała olśniewająco.
-Ramos opanuj się - warknął do siebie.
Zaparkował i wysiadł.
-Co ty tu robisz? - wyskoczyła zdenerwowana dziewczyna. - Gdzie mój brat?
-Nie mógł przyjechać i poprosił mnie. Wyobraź sobie, że też nie mam jakiejś specjalnej ochoty z tobą jechać, ale nie mamy wyjścia i jeżeli nie chcesz się spóźnić to wsiadaj.
Dziewczyna była już wystarczająco zdenerwowana. Westchnęła cicho pakując prezenty do samochodu piłkarza i siadając obok niego. Niestety o tej godzinie w Madrycie zdarzały się korki. Z nudów włączyła radio. Zdziwiła się że Ramos nic nie powiedział. Siedział jakiś dziwnie zamyślony.
-Dlaczego Pilar nie jedzie?
Sergio spojrzał na nią
-Wypadło jej coś - odpowiedział szybko. Chciał spokojnie dojechać do klubu i zapomnieć o problemach.


***********************************************************************************
Mam nadzieję, że się podobało, rozdziały będą pojawiać się co tydzień bo mam napisanych już kilka rozdziałów i wciąż nie przestaje pisać, mam tyle pomysłów na to opowiadanie. 
Kochane. Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze. Mam nadzieję że ten blog spodoba wam sie tak samo albo bardziej jak tamten o Borussi :) :*
Do następnego :)


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 1

Młoda, piękna dziewczyna przemierzała słoneczne ulice Madrytu, podążając w stronę Santiago Barnabeu gdzie umówiła się ze swoim bratem. Wyglądem bardzo różniła się od swoich koleżanek. Była blondynką, a nie brunetką. Jej oczy były koloru zielonego, a nie brązowego jak hiszpanek. Nie było mężczyzny który by się za nią nie obejrzał na ulicy. Mimo, że miała powodzenie u płci przeciwnej nie szukała miłości na siłę. Miała już swoją miłość. Nie szukała jedno nocnych przygód, chociaż nie można było powiedzieć że jest grzeczną dziewczynką. Podchodząc pod stadion dziwnie się czuła, nie chciała kolejnego spotkania z Ramosem i następnych kłótni.
Uśmiechnęła się do portiera i uprzednio pokazując swoja przepustkę weszła do środka, kierując się w stronę murawy.
Przywitała się grzecznie z Mourinho, lubili się wzajemnie, Carmen była głównym fotografem Realu Madryt.
Obserwując chłopców stwierdziła, że zachowują się jak duże dzieci.
-Jak pan z nimi wytrzymuje? Ja bym chyba oszalała, albo nie wyszli by stąd żywi gdybym to ja miała ich trenować. No dom wariatów.
-Carmen ja sam się zastanawiam jakim cudem jeszcze wszyscy są bez szwanku.
-CISZA! - krzyknął tak głośno że nagle wszystkie oczy zwróciły się na nich.-DO SZATNI. Koniec na dzisiaj.
-Siostrzyczko poczekaj na mnie szybko się przebiorę, umyję i już jedziemy. - Alvaro udał się do szatni wraz z Ramosem, który oczywiście uraczył ją złowrogim spojrzeniem.
-No nic to do zobaczenia panie trenerze - pożegnała się z Jose i udała w stronę parkingu. Obiecała dziś bratu że pomoże mu wybrać prezent na urodziny dla Carloty.
Był kwieceń więc słońce prażyło wyjątkowo mocno. Oparła się o maskę samochodu brata i skierowała twarz w stronę słońca. Po kilkunastu minutach usłyszała głosy. W jej stronę kierowała się grupka piłkarzy. Oczywiście na czele szedł wieczne zadowolony z życia Sergio, przekrzywiła lekko głowe i zobaczyła że auto jej brata stoi obok samochodu Ramosa, No tak mogła się tego spodziewać.
-Cześć piękna, słyszałem że dziś zakupy? - podeszli do niej Karim i Cristiano i pocałowali w policzek.
-No hej. Dobrze słyszeliście, moja cudowna szwagierka ma jutro urodziny, a Alvaro jeszcze jej nic nie kupił kiedy ja już mam upominek od miesiąca. - zaśmiała się perliście. Chłopcy pożegnali się z nią i odeszli do swoich samochodów. Na parkingu została ona, Alvaro i Ramos.
- Piękna. Też coś. - zadrwił Sergio.
- Nikt się ciebie o zdanie nie pyta, ja to się w ogóle dziwie co w tobie Rubio widzi. Cóż ona do Top Model nie należy, ale chyba stać ją na kogoś lepszego.
- No tak wszystko wiedząca Carmen prawdę ci powie, ałaaa... kochanie no zabolało. - zaśmiał się - ja przecież nie wyśmiewam się z twojego kochasia, pasujecie do siebie, ale on chyba też chyba ma cię już dość skoro wiecznie jest w rozjazdach a ty czas spędzasz z bratem, no ale kto by chciał z tobą spędzać swój wolny czas.
- Twoje zdanie to mnie tak interesuje jak zaszło roczna liga mistrzów... ups przecież to ty nie strzeliłeś wtedy karnego, wróciła już ta piłka czy nie? - zakpiła dziewczyna i założyła na oczy duże okulary. Nie chciała się denerwować, zdanie Ramosa nie obchodziło jej ale by ł jedyną osobą która potrafiła jej jednak dopiec.
Chłopak na słowa dziewczyny poczerwieniał. Widzący to Alvaro musiał szybko interweniować bo bał się że dojdzie do rękoczynów.
-Dobra, dobra pogawędziliście sobie to wsiadamy i jedziemy, ludzie czy wy nie umiecie normalnie rozmawiać? -zapytał zerkając na siostrę i przyjaciela.
-NIE! - krzyknęli jednocześnie.Kobieta szybko odwróciła się i wsiadła do auta trzaskając mocno drzwiami.
-Stary skończcie te wojenki bo mi kiedyś auto zepsuje. - zaśmiał się Arbeloa i pożegnał się z chłopakiem.

Po bardzo udanych zakupach dziewczyna udała się do swojego mieszkania. Był to apartament dwupoziomowy na obrzeżach Madrytu, niedaleko pięknego parku. Nie chciała mieszkać w ścisłym centrum poza tym z tego miejsca miała blisko do brata. Jedynym minusem było to że po drugiej stronie parku mieszkał Sergio, często widywała się z nim uprawiając poranny bądź wieczorny jogging.
Brat proponował jej aby tego wieczora została u nich na noc. Wiedział że Carmen nie lubi sama być w domu na noc gdy nie ma jej chłopaka, ale co mogła zrobić Roberto miał wrócić dopiero jutro. Wzięła szybki prysznic, przebrała w pidżamę i położyła do łóżka. Wybrała numer do Roberto i czekała na połączenie. Po kilku sygnałach usłyszała dobrze jej znany głos.
~ Halo?
- Cześć kochanie. Co tam słychać.
~ Wiesz co Carmen dobrze, dobrze, ale nie mam za dużo czasu gramy dziś w klubie. 
- W klubie? Przecież pojechałeś nagrywać płytę!
~ Yyy.. No tak ale dziś dostałem propozycje od znajomego. Czemu masz taki dziwny głos?
- Tęsknię. Iii...
~ Skarbie też tęsknię. Przepraszam cię ale naprawdę nie mam dużo czasu bo zaraz wychodzimy. Po za tym ok?
-Eh... Nie ważne. Porozmawiamy jak jutro przyjedziesz.
~ Właśnie myszko nie wiem jak to jutro będzie z tym moim przyjazdem?
- Jak to? Nie ma cię już tydzień.!
~ Carmelku zrobię wszystko co w mojej mocy aby jednak jutro przyjechać. Kocham cie pa!
- Ja ciebie też.. Uważaj na siebie.
Dziewczyna otarła łzy z policzków. Byli razem od pół roku. Szczęśliwe pół roku, ale taki miał zawód. Rozumiała to bo mając przez całe życie brata piłkarza przyzwyczaiła się jego częstych wyjazdów, ale Roberto miał dla niej naprawdę mało czasu. Było jej źle przede wszystkim ze względu kłótni z Sergio. Może nie samej kłótni ale tego co powiedział o Roberto. Każdy wiedział doskonale że jej chłopak bardzo często wyjeżdżał.
Chciała mu dziś powiedzieć o tej kłótni wyżalić się ale był zajęty.
-Jak zwykle - powiedziała sama do siebie i położyła do ciepłego łóżka. Nie zdążyła się dobrze ułożyć a usłyszała dzwonek do drzwi. Popatrzyła na zegarek wskazywał 21. Zastanawiała się kto to mógł być tak późno. Wstała z łóżka i zbiegła na dół zakładając swój szlafrok. Za drzwiami stał Benzema.
-Cześć maluszku. Nie przeszkadzam?
-A co ty tu robisz tak późno? - zapytała wpuszczając go do salonu
-Rozmawiałem z Alvaro powiedział że nie zostajesz u niego na noc więc pomyślałem że wpadnę i ponudzimy się u ciebie, co? Blair wyjechała do Paryża na jakiś pokaz i strasznie mi się nudzi.
-Ja to was nie rozumiem czy każdy piłkarz musi mieć dziewczynę modelkę? Tak to się kończy. Wyjazdy i wyjazdy.
-Ooo przepraszam a u ciebie też partnera nie widzę. Roberto w NY?
-Tak nagrywa płytę. Ojj Sorry dziś to się bawi w klubie za DJ. - zaśmiała się ponuro.
-Ehh to dlatego jesteś taka przygaszona. Chodź do wujcia Karmka. Tulimyyy. - Karim był jej jednym z najbliższych przyjaciół. Mogła mu powiedzieć wszystko. Jak trzeba było to ja pocieszył, a jak trzeba było to opieprzył.
-Dobra to Popcorn, Cola i American Pie!

W tym samym czasie u Ramosa

Siedział na kanapie i oglądał TV. Leciała powtórka meczu z Barceloną. Krzyczał do telewizora jakby to miało cofnąć czas i  pomóc i wygrać. Do salonu weszła Pilar.
-Kochanie może pojedziesz jutro po mnie do studia fotograficznego? Mam mieć jakieś zdjęcia i portfolio dodatkowe. To jak? - usiadła okrakiem na kolanach swojego chłopaka i namiętnie pocałowała.
-Skarbie a gdzie do tego studia i o której? - zapytał, niechętnie odrywając się od ust ukochanej  i wstając z kanapy.
- Koło kawiarni Impresja.. tak o 16, przed twoim wieczornym treningiem. To jak? Może potem podwieziesz mnie na zakupy, bo skoro sobotę oboje mamy iść do tego klubu na te urodziny to muszę misiu dobrze wyglądać.
-Dobrze, myślę że powinnem się wyrobić. Ale obiecujesz że pójdziesz ze mną na te urodziny?
-Ehhh.. No jak już sie tak upierasz. Chociaż doskonale wiesz że za nimi nie przepadam. Ale jak mnie ładnie przekonasz! - Podeszła do chłopaka i wpiła mu się w usta, przypierając do niego swoim obfitym sylikonowym biustem.

***********************************************************************************

Mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję że sie podoba, komentujcie proszę :) I piszcie jeżeli miałabym coś zmienić, jeżeli coś wam się nie podoba :)
DO NASTĘPNEGO :) buziaki :*
Kosia :*