Kilka miesięcy później
Carmen była w 7 miesiącu ciąży. Jej brzuszek był już bardzo widoczny. Wszystko przebiegało na szczęście prawidłowo, chociaż ciąża nadal była zagrożona. Dziewczyna nadal mieszkała z Hiszpanem, który bardzo troskliwie się nią opiekował. Mimo iż bardzo się do siebie zbliżyli to nadal byli tylko "przyjaciółmi" jak wspólnie twierdzili. Chemia między nimi była bardzo mocno wyczuwalna, ale i dziewczyna i Sergio nie dopuszczali takiej myśli do siebie.
Tego dnia miał się odbyć mecz na Estadio Santiago Bernabeu, Carmen postanowiła iść na ten mecz. Czuła się dobrze, a już bardzo długo nie była na żadnym spotkaniu chłopaków, ze względu na swój stan. Ubrała się w różową tunikę, czarne legginsy, botki i jasny płaszczyk. Schodząc na dół lekko obawiała się reakcji Sergio, ale postanowiła się tym nie przejmować i zobaczyć dzisiejszy mecz.
-Carmen? Gdzie się wybierasz? - zapytał Hiszpan zbierając się powoli do wyjścia.
-No jak to gdzie? Jadę z Tobą na mecz.- uśmiechnęła się delikatnie
-Gdzie? Żatujesz? Wybierasz się na mecz w Twoim stanie? - zaśmiał się obrońca, patrząc rozbawiony na blondynkę.
-Ale Sergio. Nic mi nie będzie. Nie będę się denerwowała. Miejsce mam w loży Cristiano.- powiedziała, wymijając Go i kierując się w stronę drzwi.
-Ahaa.. czyli wiedzieli wszyscy poza mną?
-Nie martw się Cris też nie był zadowolony. Ale wiedział, że i tak pójdę więc wolał się zgodzić. - zaśmiała się - No idziesz, czy mecz ma się odbyć bez Ciebie? - pociągnęła Go za sobą w stronę samochodu..
Mecz trwał. Real nie mógł bardzo długo strzelić żadnej bramki aż do 80 minuty. Szybka akcja. Pepe do Marcelo, a ten do Cristano, który oddał mocny strzał w kierunku bramki, niestety został zablokowany. Portugalczyk wywalczył rzut rożny. Xabi dośrodkowuje prosto na główkę Ramosa. 1-0. Hiszpan podbiegł do linii bocznej i włożył piłkę pod bluzkę, kierując kciuka do ust. Następnie z rąk utworzył serduszko i pokazał w kierunku loży Ronaldo.Blondynkę ten gest bardzo rozczulił.
Po wygranym meczu, zbiegła w stronę tunelu pokazując swoją przepustkę. Wbiegła do szatni gratulując każdemu z kolei.
-Maluszku jak się czujesz? - zapytał Karim.
-Dobrze, naprawdę jest w porządku, inaczej bym dziś do was nie przyszła, przecież. - zaśmiała się ukazując rządek bialutkich zębów. - Gratuluję, wam wygranej.
-Dziękujemy kochana ale tego szantażu i tak Ci nie daruję - udał obrażonego, Cristano.
-Przepraszam, ale wiesz jak bardzo chciałam zobaczyć mecz. A wiecie, że nic innego nie robię jak tylko siedzę w domu - powiedziała naburmuszona i powędrowała w stronę Ramosa. Chłopak wziął ją za rękę i wyprowadził z szatni.- Gratuluję bramki - uśmiechnęła się - i dziękuję za dedykację.
-Tak.. to ja Ci dziękuję - nachylił się i spojrzał w oczy, delikatnie musnął jej wargi - cóż więc jakie plany na resztę wieczoru. Gorąca czekolada i film? - Blondynka stała jak zahipnotyzowana i wpatrywała się w Hiszpana, po chwili delikatnie pokiwała głową. Sergio niepewnie wziął ją za rękę i ruszyli w stronę wyjścia ze stadionu.
Następnego dnia postanowiła zrobić obiad. Poczuła na swoim brzuchu dłonie Hiszpana. Odwróciła się.
-Jak się czujecie? - zapytał zatroskany Hiszpan. - Wieczorem źle się poczułaś.
-Tak, ale teraz jest już w porządku. Sergio porozmawiajmy o nas. Dobrze? - pogłaskała go po policzku.- Ja nie chce, żebyś robił to wszystko z przymusu, ze względu na to, że jestem w ciąży. Po porodzie wyprowadzę się do siebie z powrotem. Oczywiście z dzieckiem będziesz mógł się widywać tak często jak tylko będziesz chciał. - Wyminęła go i poszła do siebie na górę.
-Carmen o czym Ty mówisz? - zawołał Hiszpan, wbiegając do niej do pokoju. - Nie robię niczego z przymusu, tylko dlatego, że Cię... Was kocham. I nie pozwolę Ci się nigdzie wyprowadzić. - powiedział dosadnie. - I zaraz Ci to udowodnię. - pocałował dziewczynę delikatnie. Carmen odwzajemniła pocałunek. Kochała Go. Chciała być z obrońcą, ale bała się, że robi to wszytko z poczucia winy i nie chciała go do niczego zmuszać. Teraz wiedziała, że już musi być dobrze.
Wieczorem usiedli wspólnie przy kominku z kubkiem ciepłej herbaty.
-Co Ty ze mną zrobiłaś? Kiedyś przy kominku siedziałbym z kieliszkiem wina. A teraz.. herbatka. - zaśmiał się głośno całując dziewczynę z czoło.
-Żałujesz? - zapytała.
-Kotku. Oczywiście, że nie żałuję. Zaraz do Ciebie przyjdę, pójdę po coś słodkiego. - wstał i udał się w stronę kuchni.
Carmen wpatrywała się w płomienie i myślała nad tym jakie ma ogromne szczęście mając Ramosa. Gdy nagle poczuła bardzo mocny skurcz.
-Ałaaaaa.. SERGIO... - krzyknęła. Hiszpan przybiegł szybko.
-Boże Carmen co się dzieję?
-Nie wiem, naprawdę nie wiem. Sergio boli i tak strasznie się boję, że stracimy nasze dziecko.
-Kochanie, wstań. jedziemy do szpitala...
3 godziny później
Sergio stał pod ścianą na korytarzu szpitalnym. Nagle zauważył przyjaciół. Karima, Cristiano i Alvaro.
-Stary, co się stało. To już? Przecież to koniec 7 miesiąca dopiero. - zapytał zaniepokojony brat blondynki.
-Alvaro nie wiem. Siedzieliśmy rozmawialiśmy, na chwilę wyszedłem z pokoju i dostała skurczy. Strasznie się boję, że to będzie coś poważnego?. Że Carmen nie donosi tej ciąży - po jego policzkach popłynęły łzy. - Przecież dopiero zaczęliśmy się dogadywać. Wyznałem jej miłość. Zaczęło nam się układać. - zjechał po ścianie z bezsilności.
-Nie martw się, będzie dobrze - poklepał go po plecach Cristiano. - Carmen to silna kobieta. Da sobie radę, zobaczysz.
Nagle z sali wyszedł lekarz.
-Który z panów jest partnerem panny Arbeloa?
-To ja. -Podniósł się Sergio ocierając policzki z łez...