5 lat póżniej
Blondynka siedziała na leżaku przed domem i rozkoszowała się promieniami słonecznymi oraz ostatnimi chwilami ciszy.
-Mami, mami jesteśmy-krzyknęła 4 latka i podbiegła do Carmen dając buziaka w policzek, zaraz za nią wszedł 5 letni chłopiec i jej mąż.
-Cześć skarbie - pocałował ją delikatnie w usta i usiadł na leżaku obok. - Mam dość niech ten dzień się skończy.
-Aż tak źle było? - zapytała zdziwiona i spojrzała na swoje dzieci. Mała Maria wzruszyła ramionami a jej brat cicho westchnął
-Cały czas kłóciła się z Nico - usiadł na trawie bawiąc się piłką.
-Kochanie dlaczego kłóciłaś się z Nico? - zapytała marszcząc brwi, Nico był synem Karima i mała nie mogła się z nim dogadać.
-Bo jest głupi i tyle - tupnęła małą nóżką
-Marii nie wolno tak mówić - skarcił ją Sergio - Z Juniorem potrafisz się dogadać bardziej niż z własnym bratem.
- Ale Niko nie lubię. - przytuliła się do mamy.
W ciągu tych 5 lat wiele się zmieniło, zaraz po niej dziecko urodziła Blair. Karim był bardzo szczęśliwy że ma syna. rok później pojawiło się długie dziecko Carmen i Sergio - córeczka Maria, charakter miała ciężki ustawiała wszystkich po kątach, ale i tak była oczkiem w głowie taty i wujków, zaraz po Carmen urodziła się Isabell Catalina - córka CR7 i Iriny. Życie płynęło wolno i bardzo szczęśliwie. Cieszyli się tym co mają. Przyjaźń po narodzinach dzieci zacieśniła się jeszcze bardziej. Junior, Nico i Francisco byli najlepszymi przyjaciółmi mimo młodego wieku całe dnie spędzali razem znikając gdzieś wspólnie, Maria przyjaźniła się z Isabel. Najlepszy kontakt jednak miała z CR Juniorem. Był od niej 2 lata starszy ale wcale im to nie przeszkadzało
Carmen patrząca na swoje dzieci była bardzo dumna i szczęśliwa. Gdyby ktoś, kiedyś powiedział jej, że romans z Sergio przyniesie jej tyle szczęścia to pewnie by go wyśmiała. Wieczorem siadała koło męża z kubkiem herbaty i wpatrywała się w jego oczy jak kilka lat temu.
- Nigdy nikogo nie potrzebowałam bardziej niż Ciebie wiesz? Kocham Cię!
-Wiem kochanie... na zawsze będę twój! Pocałował czule żonę....
KONIEC!!!!
************************************************************************************
Moje kochane!
Dotrwaliśmy do końca, mam nadzieję, że spodoba wam się Epilog. Jak widzicie, jest mała zapowiedź kolejnego opowiadania----->http://siempre-el-amor-solo-le.blogspot.com/
Było ostatnio ciężko mi dokończyć ale nie zostawia się czegoś co się zaczęło dlatego wiedziałam że wrócę, Z góry przepraszam za te kilku miesięczne przerwy. Komentuje, wasza opinia jest dla mnie bardzo ważna!!!
Trzymajcie się cieplutko! Dziękuję tym którzy czytają moje opowiadania... ! POZDRAWIAM i mam nadzieję, że będziecie czytać mojego kolejnego bloga.
niedziela, 17 sierpnia 2014
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 18
- Z Panną Arbeloa nie jest dobrze... To końcówka 7 miesiąca i myślę że jeśli przez tydzień, stan się nie poprawi będziemy wywoływać poród inaczej dziecko może nie przeżyć - lekarz powiedział bardzo ostrożnie i czekał na reakcję piłkarza.
- Ale jak to wywoływać poród? Miesiąc przed terminem? A co z Carmen?
- Jeśli chodzi o Pana narzeczoną to.. bardzo mi przykro ale jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jej stan jest bardzo poważny, kolejne godziny zadecydują a wszystkim. A teraz, przepraszam ale muszę zajrzeć do pacjentki.
Sergio usiadł na krześle i zakrył twarz rękoma. Piłkarze stali w osłupieniu nie wiedząc co mają powiedzieć. Każdy zastanawiał się co ma powiedzieć.
- Idę do niej. - zerwał się i pobiegł do niej do sali. Gdy wszedł.. zamarł. Carmen leżała popodpinana do rożnych aparatur i kabelków...
- Kochanie obudź się, dlaczego teraz? Dlaczego jak wszystko zaczęło się układać? - Ścisnął ją za rękę, a jego policzki zaczęły robić się coraz bardziej mokre od łez...
Tydzień później.
Stan Carmen się nie poprawił. Lekarze postanowili wywołać poród, zrobić cesarskie cięcie i nie ryzykować dłużej życia matki i dziecka. Sergio stał teraz nad inkubatorem i przyglądał się swojemu synkowi. Był taki malutki, urodził się miesiąc przed terminem.. W tych ciężkich chwilach wspierał Go cały Real. Chłopcy stali za szybą i przyglądali się temu.
-Co teraz będzie. Dlaczego Carmen się nie budzi? - zapytał zmartwiony Karim.
-Nie gadaj tak tylko przy Sergio, On i tak ledwo się trzyma. Nie możemy mu jeszcze dodawać kłopotów.. - odpowiedział Cristiano
Chłopak wyszedł z sali ostatni raz spoglądając na swojego synka.
-No i tam? Ale on jest śliczny. A wiesz już jak dacie mu na imię? - zapytał Alvaro?
-Takk... Po mamie... Co? Na imię nie jeszcze się nie zastanawialiśmy nad tym. Teraz trzeba czekać Aż Carmen się obudzi. Opuścił głowę i udał się w stronę sali ukochanej. Przez ostatni tydzień prawie nie opuszczał szpitala. Koledzy i lekarze siłą zmuszali Go żeby coś zjadł czy się przespał. Dostał nawet od trenera specjalny urlop od treningów. Na wiele w takim stanie i tak by się nie przydał.
Siedząc przy Carmen opowiadał jej o dziecku, licząc że może chociaż Go słyszy.
-Kochanie mały jest taki uroczy taki śliczny i taki malutki. Obudź się bo oboje tęsknimy. Nie zostawiaj nas samych... Proszę Cię Carmelku...
Nagle poczuł że Carmen ściska jego rękę.
-Carmen? Doktorze!!!! - krzyknął w kierunku drzwi...
-Proszę wyjść! - powiedział stanowczo lekarz i zajął się badaniem pacjentki, po kilkunastu minutach wyszedł z sali. Wszyscy jak na zawołanie wstali.
-Może Pan wejść na chwilę, jest słaba ale wszystko już powinno być w porządku - uśmiechnął się i odszedł. Sergio delikatnie otworzył drzwi i zajrzał do sali. Blondynka leżała z lekko przymkniętymi oczami i delikatnie rozchylonymi ustami, wyglądała jak anioł. Hiszpan podszedł do niej i pocałował w czoło. Z Jego oczu poleciały pierwsze łzy.
-Kochanie obudziłaś się, Boże nawet nie wiesz jak się cieszymy..
-Sergio - wychrypiała - aaa co z dzieckiem?... co z naszym synkiem
-Jest cudowny, jeszcze malutki ale taki cudowny, bardzo Ci dziękuję za niego - pocałował ją delikatnie w usta. - Nie wiem co bym zrobił gdybyś...
-Ciiii nie mów już nic. Mogę zobaczyć nasze dziecko?
Po chwili do sali wjechał inkubator z ich synem
-Jest taki śliczny, podobny do Ciebie - powiedział wzruszony Sergio. Blondynka przyglądała się malutkiemu i nie mogła uwierzyć że to ich syn. Spojrzała na chłopaka, a ten się delikatnie się uśmiechnął do niej
-Kocham Was Carmen! - szepnął. W tej chwili do sali weszło pół składu realu nie pozwalając na jakąkolwiek rozmowę. Dziewczyna wpatrywała się w mężczyznę jak urzeczona... Czy mówił prawdę?
- Ale jak to wywoływać poród? Miesiąc przed terminem? A co z Carmen?
- Jeśli chodzi o Pana narzeczoną to.. bardzo mi przykro ale jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Jej stan jest bardzo poważny, kolejne godziny zadecydują a wszystkim. A teraz, przepraszam ale muszę zajrzeć do pacjentki.
Sergio usiadł na krześle i zakrył twarz rękoma. Piłkarze stali w osłupieniu nie wiedząc co mają powiedzieć. Każdy zastanawiał się co ma powiedzieć.
- Idę do niej. - zerwał się i pobiegł do niej do sali. Gdy wszedł.. zamarł. Carmen leżała popodpinana do rożnych aparatur i kabelków...
- Kochanie obudź się, dlaczego teraz? Dlaczego jak wszystko zaczęło się układać? - Ścisnął ją za rękę, a jego policzki zaczęły robić się coraz bardziej mokre od łez...
Tydzień później.
Stan Carmen się nie poprawił. Lekarze postanowili wywołać poród, zrobić cesarskie cięcie i nie ryzykować dłużej życia matki i dziecka. Sergio stał teraz nad inkubatorem i przyglądał się swojemu synkowi. Był taki malutki, urodził się miesiąc przed terminem.. W tych ciężkich chwilach wspierał Go cały Real. Chłopcy stali za szybą i przyglądali się temu.
-Co teraz będzie. Dlaczego Carmen się nie budzi? - zapytał zmartwiony Karim.
-Nie gadaj tak tylko przy Sergio, On i tak ledwo się trzyma. Nie możemy mu jeszcze dodawać kłopotów.. - odpowiedział Cristiano
Chłopak wyszedł z sali ostatni raz spoglądając na swojego synka.
-No i tam? Ale on jest śliczny. A wiesz już jak dacie mu na imię? - zapytał Alvaro?
-Takk... Po mamie... Co? Na imię nie jeszcze się nie zastanawialiśmy nad tym. Teraz trzeba czekać Aż Carmen się obudzi. Opuścił głowę i udał się w stronę sali ukochanej. Przez ostatni tydzień prawie nie opuszczał szpitala. Koledzy i lekarze siłą zmuszali Go żeby coś zjadł czy się przespał. Dostał nawet od trenera specjalny urlop od treningów. Na wiele w takim stanie i tak by się nie przydał.
Siedząc przy Carmen opowiadał jej o dziecku, licząc że może chociaż Go słyszy.
-Kochanie mały jest taki uroczy taki śliczny i taki malutki. Obudź się bo oboje tęsknimy. Nie zostawiaj nas samych... Proszę Cię Carmelku...
Nagle poczuł że Carmen ściska jego rękę.
-Carmen? Doktorze!!!! - krzyknął w kierunku drzwi...
-Proszę wyjść! - powiedział stanowczo lekarz i zajął się badaniem pacjentki, po kilkunastu minutach wyszedł z sali. Wszyscy jak na zawołanie wstali.
-Może Pan wejść na chwilę, jest słaba ale wszystko już powinno być w porządku - uśmiechnął się i odszedł. Sergio delikatnie otworzył drzwi i zajrzał do sali. Blondynka leżała z lekko przymkniętymi oczami i delikatnie rozchylonymi ustami, wyglądała jak anioł. Hiszpan podszedł do niej i pocałował w czoło. Z Jego oczu poleciały pierwsze łzy.
-Kochanie obudziłaś się, Boże nawet nie wiesz jak się cieszymy..
-Sergio - wychrypiała - aaa co z dzieckiem?... co z naszym synkiem
-Jest cudowny, jeszcze malutki ale taki cudowny, bardzo Ci dziękuję za niego - pocałował ją delikatnie w usta. - Nie wiem co bym zrobił gdybyś...
-Ciiii nie mów już nic. Mogę zobaczyć nasze dziecko?
Po chwili do sali wjechał inkubator z ich synem
-Jest taki śliczny, podobny do Ciebie - powiedział wzruszony Sergio. Blondynka przyglądała się malutkiemu i nie mogła uwierzyć że to ich syn. Spojrzała na chłopaka, a ten się delikatnie się uśmiechnął do niej
-Kocham Was Carmen! - szepnął. W tej chwili do sali weszło pół składu realu nie pozwalając na jakąkolwiek rozmowę. Dziewczyna wpatrywała się w mężczyznę jak urzeczona... Czy mówił prawdę?
Subskrybuj:
Posty (Atom)