Wracając do Madrytu w samolocie panowała przeraźliwa cisza. Nikt się
nie wygłupiał, nikt nie zadawał jej głupich pytań. Wzięła do ręki swój
aparat i spojrzała na Ramosa. W pierwszej chwili miała go zapytać czy
chce obejrzeć zdjęcia, ale potem zrezygnowała z tego pomysłu. Nachyliła
się do chłopaka i delikatnie całując jego policzek wyszeptała
- Strasznie mi przykro - chłopak popatrzył na nią nieobecnym wzrokiem.
- Bądź w hotelu o 20 dobrze? - ten ból i żal w jego oczach był nie do opisania. Nie mogła się nie zgodzić
-
Będę, oczywiście że będę, coś wymyśle. - Na koniec zerknęła tylko czy
nikt ich nie widzi i delikatnie pocałowała szybko odwracając się w
stronę okna.
Na lotnisku przywitały ich gwizdy i wyzwiska. Pipita,
nawet zbyt ostro zareagował na wypowiedź fana. Wszyscy byli załamani. W
autokarze trener zabrał głos.
-Chłopcy nie chcę was już męczyć,
dziś idźcie do domu, jutro przyjdźcie na wieczorny trening. - reszta
drogi również upłynęła w milczeniu. Gdy wszyscy wysiedli pod stadionem
zaczęli się rozchodzić w stronę swoich domów. Blondynka pożegnała się z
piłkarzami i wsiadając do swojego auta ruszyła w kierunku
apartamentowca.
Sergio wrócił do domu w którym czekała na niego Pilar.
-Oo Misiu jesteś, jak było? - zapytała całując piłkarza
-A
jak mogło być? Świetnie wybawiłem się za wszystkie czasy jako kapitan i
jako obrońca, no ale co tam mecz jakie biby były - sarknął - idę wziąć
prysznic.
-Jejku przepraszam, przykro mi, naprawdę, co ty na to, żebyśmy dziś poszli do klubu? Zapomnisz o wszystkim zrelaksujesz się.
-Niestety
ale mamy dziś wieczorem spotkanie, - skłamał gładko - musimy
przeanalizować ten mecz. Także dziś idź się bawić sama. - warknął i
poszedł do łazienki. Stojąc pod ciepłym strumieniem zastanawiał się
dlaczego Pilar w ogóle nie interesuje jego praca. Nie mógł się już
doczekać wieczora i spotkania z Carmen. Przez te 3 tygodnie bardzo się
do siebie zbliżyli. Oddalał się za to od Pilar i mimo że wiedział, że to
on ją zdradzał to nie tylko z jego winy ta miłość się powoli wypalała.
Carmen gdy dotarła do domu poszła od razu do łazienki. W sypialni na satynowej pościeli leżała biała kartka.
"Myszko musiałem wyjechać, kłopoty w wytwórni. Wracam za kilka dni. Już tęsknię :* R."
Dziewczyna
zaśmiała się szyderczo i poszła pod prysznic. Była godzina 18.30 więc
miała jakąś godzinę na przygotowanie się. Po odświeżeniu się, wysuszyła
włosy. Swoje miała bardzo kręcone więc nie musiała się martwić o nic.
Pomalowała delikatnie i otworzyła szafę mając dylemat co na siebie
włożyć. Postawiła na elegancję.
Po jakimś czasie była już gotowa. Wsiadła do swojego auta i ruszyła w
stronę hotelu. Dzisiaj była pierwsza. Zamówiła kolacje do pokoju i sama
poszła wszystko przygotować. Po kilku minutach w pomieszczeniu pojawił
się piłkarz. Gdy ją zobaczył od razu przytulił do siebie. Stali tak
przez chwilę nie odzywając się.
-Chodź zjemy coś, na pewno nic od
wylotu z Dortmundu nie jadłeś. - pogłaskała go po policzku i podeszła do
stolika na środku pokoju.
-Nie jestem głodny. Roberto był?
-Nie,
wytwórnia ma jakieś kłopoty i musiał jechać - powiedziała to tak
naturalnie, bez cienia jakiegokolwiek żalu, że aż się zdziwiła.
-Widzisz
a Pilar była. - zaśmiał się - zapytała jak się bawiłem. No kurwa jak
się mogłem bawić na meczu przegranym 4 - 1? - krzyknął po czym
zamilknął - Przepraszam. Nie chciałem krzyczeć. Z tego wszystkiego nawet
ci nie powiedziałem, że pięknie wyglądasz.
Carmen wstała od
stolika i podeszła do chłopaka. Oboje rozebrali się do bielizny. Wziął
ją na ręce i położył na łóżku. Leżeli wtuleni w siebie przez dłuższą
chwilę po czym oboje strudzeni ciężkim dniem zasnęli.
Rano
pierwszy obudził się Ramos. To był ich pierwszy raz gdy spotkali się i noc była bez seksu.Nie tego dziś potrzebowali. Po prostu zasnęli, nie razem, ale obok siebie. Pogładził ją
po ramieniu i najciszej jak się dało udał do łazienki. Dziś jego humor
już był dużo lepszy.
Po godzinie zjedli śniadanie, wspólnie się śmiejąc z różnych rzeczy. Dziewczyna czule żegnając się, pierwsza wyszła z hotelowego pokoju.
Nie
miała ochoty jechać dziś do pracy. Będąc już w mieszkaniu zadzwoniła do
Benzemy żeby do niej przyjechał. Zrobiła sobie dzień wolny i pomyślała,
że wykorzysta napastnika jako towarzystwo.
Jakiś czas później w jej drzwiach stanął Karim.
-Cześć Maluch, nie jedziesz dziś do studia.
-Nie jadę. - odpowiedziała całując go w policzek - Robię sobie dzień wagarowicza. - zaśmiała się prowadząc Francuza do salonu.
-Roberto nie ma?
-Nie pojechał gdzieś. Jak się trzymasz Big Benz?
-Radzę sobie blondasku, radzę. Blair mnie wczoraj pocieszała - zaśmiali się oboje.
-Wiesz,
że gdyby nie to że masz chłopaka to pomyślałbym sobie, że się ponownie
zakochałaś? - uśmiechnął się serdecznie Karim - Ostatnio jesteś jakaś
pogodniejsza, i nie płaczesz.
-No wiesz. - obruszyła się. NIE ja
przecież nie kocham RAMOSA, tylko zabawa i układ - pomyślała a
francuzowi odpowiedziała - Dobra żabojadzie to co oglądamy?
-Ja ci dam żabojada - krzyknął i rzucił w nią poduszką....
Po południu Karim musiał wracać do domu, aby zdążyć na wieczorny trening. Dziewczyna postanowiła że pojedzie z nim. Ubrała się
i ruszyli w drogę. Nad Madrytem powoli zachodziło słońce. Stadion w
Valdebebas lśnił od wieczornego słońca. Dziewczyna usiadła na
krzesełkach i z nudów zaczęła robić zdjęcia ćwiczącym piłkarzom.
-Carmen może masz ochotę z nami zagrać? - zawołał trener
-Nie no trenerze, oni mnie tak po obiajają, że jutro to ja nie wstanę - zawołała żałośnie.
-Siostra no nie daj się prosić, zagraj, obiecuję że będziemy grać delikatnie - uśmiechnął się i pociągnął dziewczynę za sobą.
-Boże co mnie podkusiło zakładać trampki. Mogłam założyć szpilki teraz byś mnie nie zmuszał - obrażona zwróciła się do brata.
Jej drużyna grała przeciwko drużynie mi.i. Sergio, Fabio, Mesuta i Cristiano
-Carmelku będziesz gryzła trawę - zaśmiał się Niemiec.
-Jeszcze się przekonamy. - uśmiechnęła się złośliwie.
Gra była bardzo wyrównana. W pewnej chwili Carmen mknąc z piłką, nie zauważyła jak wyrasta przed nią Sergio. Wpadła na niego i oboje wylądowali na murawie. W pierwszej chwili dziewczyna uśmiechnęła się, lecz zaraz potem opamiętała i szybko wstała biegnąc dalej.
Mecz wygrała drużyna Sergio.3-2!
-To nie fair, byłam cały czas faulowana - oburzyła się, słysząc gwizdek dotyczący końca treningu.
- Kochana a czy to my ci kazaliśmy wpadać na Ramosa? - zapytał przewracając oczami Ronaldo po czym sie zaśmiał - komicznie to wyglądało skarbie.
- Ojj nie wiedziałam, że tam stał.
- No trudno, ale że ty zamiast mnie kiwać to wolałaś powalić na ziemię to już inna sprawa - wszyscy wybuchnęli radosnym śmiechem.
-No nic w takim razie przegranych zapraszam do mnie na ciacho i kawkę, a wygrani obejdą się smakiem. - Zaśmiała się pokazując język Ramosowi i Ronaldo.
-No wiesz co? Mnie nie zaprosisz? Mnie? - zapytał Cris podchodząc bliżej i poruszając charakterystycznie brwiami.
-Stanęła razem z bratem i Benzemą, po czym udawali, że się zastanawiają.
-Co o tym my myślicie panowie?
-Carmen nie wiem to cholernie ciężka decyzja. - zmarszczył brwi Alvaro
-Tak... - zamyślił się Francuz, po czym wyszeptał, ale tak żeby wszyscy słyszeli. - Ja bym nie zapraszał więcej ciasta zostanie dla nas - konspiracyjnie pokazał palcem to na siebie to na Carmen.
- Tak masz rację, Trzeba będzie przemyśleć wszystkie za i przeciw - zgodziła się blondynka starając się zachować powagę. - No niech stracę Sergio, Mesut, Ronaldo i reszta, ZAPRASZAM!
Tak w wesołej atmosferze wszyscy udali się do mieszkania dziewczyny....
Tydzień później
Rewanż. Do Madrytu przyleciała Borussia Dortmund w celu utrzymania swojej przewagi. Carmen na mecz postanowiła iść razem z Roberto, była ubrana w klubowa koszulkę swojego brata. Równo o 20.30 pojawiła się na stadionie.
-Kochanie idź już do loży, ja pójdę życzyć chłopakom powodzenia.
-Dobrze ale przychodź szybko. - musnął jej policzek i odszedł. Carmen odetchnęła głęboko i weszła do szatni.
-Chłopcy mogę na chwilkę- zapytała
-No maluch ty nam nigdy nie przeszkadzasz - zaśmiał się Cristiano - tylko dlaczego ja nie widzę na tobie mojej koszulki?
-Bujaj się portugalska gnido, ona miała założyć moją koszulkę. Prawda kochanie? - sapnął Benzema.
-Ooo proszę was.. Portugalczykom i francuzom wstęp wzbroniony - warknął Ozil. - Carmen dostałaś ode mnie taką piękną koszulkę i powinnaś dziś w niej przyjść.
Podczas tej dość długiej wymiany zdać Alvaro krzyknął.
-Cisza, ja przepraszam ale MOJA siostra będzie nosiła koszulki tylko ze swoim nazwiskiem, a co za tym idzie z MOIM. - uśmiechnął się triumfalnie. - Nie żadnego portugalczyka, francuza czy niemca. Tylko Hiszpana. Dziękuję za uwagę.
-No wiesz co obrażam się - Karim przytupnął nogą i odwrócił się. Słabo mu to wychodziło bo widziała, że trząsł się ze śmiechu.
-Dobrze chłopcy porozmawialiście na temat mojego ubioru to ja tylko życzę wam powodzenia i uciekam bo zaraz mecz. Będę mocno trzymać kciuki.
-Kciuki to ty trzymaj, ale najbardziej za Ramosa bo on ma dzisiaj najgorsze zadanie. Jak nie upilnuje Lewego to pojadą po nim. - zaśmiał się Pepe
-Zabawne - burknął sam zainteresowany siedząc ze spuszczoną głową.
Dziewczyna puściła oczko Hiszpanowi i delikatnie poklepała go po ramieniu.
-Dasz radę. - wyszeptała i opuściła szatnie.
-Nie wierzę w to co widzę. Moja siostra podeszła do ciebie, poklepała i nie rzuciła żadną złośliwą uwagą? Ani nawet ty w jej kierunku? No świat się kończy. - zaśmiał się Alvaro i odwrócił do swojej szafki. Ramos rozejrzał się po szatni i dostrzegł czujny wzrok Benzemy...
Carmen wchodząc na trybuny zastała dziwny widok oczywiście oprócz bratowej, Iriny, Blair które zaczęły machać na jej widok zobaczyło swojego chłopaka wesoło rozmawiającego z Pilar. Wzruszyła tylko ramionami i usiadła koło dziewczyn.
-Kochanie a ty nie jesteś zazdrosna o Roberto? Patrz jak sobie gawędzą - zainteresowała się dziewczyna Karima
-O co mam być zazdrosna, przecież tylko rozmawiają. Ja przecież też dużo rozmawiam z Karimem czy Cristiano - zaśmiała się bo chciała dodać również Sergio, ale jakby się z tego wytłmaczyła? Gdzie z nim rozmawia? Chyba przez sen...
-Ooo zaczyna się - podskoczyła na krzesełku Carlota z Albą na kolanach.
Gdy w 83 minucie Karim strzelił gola wszystkie z radością rzuciły się sobie w ramiona. Przytuliła się do Roberto i głośno zaśmiała. Kilka minut później bramkę zdobył Sergio. Cieszyła się jak głupia. Była szansa, mało czasu ale szansa, zawsze była. Ramos po strzelonej bramce popatrzył w stronę loży, wiedziała, że patrzy na nią uśmiechnęła się delikatnie. Rubio stojąca obok niej oczywiście sądziła że to do niej, a może to było do niej? Sama już nie wiedziała. Ma chyba zwidy. Oparła głowę na ramieniu swojego chłopaka i w spokoju oglądała nerwową końcówkę.
2-0. Tylko 2-0. Łzy płynęły po policzkach dziewczyny gdy widziała rozpacz na twarzy piłkarzy. Zeszła z trybun w kierunku brata siedzącego z dłońmi zakrywającymi twarz. Było mu źle. Nie zagrał w tym meczu ze względu na kontuję. Podeszła do niego i go objęła. Oboje płakali. Zauważyła, że Iker podchodzi do Sergio i przytula go. Zobaczyła łzy. Pierwszy raz widziała, że Ramos płacze. Zdobył bramkę, upilnował wszystkich atakujących Borussi. Wykonał swoje zadanie w 120%, a teraz płacze. Zeszli do szatni z opuszczonymi głowami. Siedziała razem z nimi w kompletnej ciszy z głową na kolanach Karima. Czuli sie tak strasznie źle, tak niewiele zabrakło. Najwięcej pretensji mieli do siebie Cristiano, Mesut i Gonzalo. Mogli to wygrać, ale nie wyszło... Trudno teraz zostało im tylko czekać do następnego roku....
***********************************************************************************
Hej :) Mamy kolejny rozdział :D Tak szybko to ten ich romas się nie wyda, troszkę potrzymam was w niepewności :) Mam nadzieję, że wam się podoba, dziekuję, za wszystkie komentarze wasza opinia bardzo dużo dla mnie znaczy :P
Założyłam zakładkę INFORMOWANI
Proszę jeśli chcecie wiedzieć o kolejnych odcinkach to koniecznie wpisujcie się w komentarzach będzie mi łatwiej was informować :D Dziękuję i do następnego.
Trzymajcie się cieplutko :*
Bardzo się podoba.!;*
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie http://nie-powiem-jak.blogspot.com/
UsuńCzekam na kolejny rozdział ;D
świetny rozdział. już chce mi się płakać, gdy pomyślę o tym meczu z Borussią. tak mało brakowało, żeby wygrali! ale to tak na marginesie. kłótnia o koszulkę Carmen była rewelacyjna! w sumie tak samo, jak mecz, w którym blondynka wylądowała na swoim kochanku. szczęście im dopisuje! zawsze znajdą czas dla siebie. czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCzyżby Karim zaczynał coś podejrzewać? Kłótnia o koszulkę była świetna. Ogólnoe to ca£y rozdział jest śqietny! :)
OdpowiedzUsuńKarimowi chyba coś zaczyna brzydko pachnieć XD
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu genialny <333
Wielbię :D
Cudny rozdział,po prostu meega <33
OdpowiedzUsuńZapraszam na prolog na nowym opowiadaniu o Thiago - http://amores-perros-jugador.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńZasnęli razem, o jak słodko :D Oraz biedny Sergio po przegranej z Borussią w dwumeczu! Jestem głęboko przekonana, ż ona powinna go pocieszyć znacznie bardziej! ;)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam na nowy rozdział na http://bluecuracaao.blogspot.com/
Tak bardzo lubię czytać Twojego bloga. Co tydzień wyczekuję nowego rozdziału. Naprawdę bardzo miło i przyjemnie się czyta, xx.
OdpowiedzUsuńJak obiecałam, przeczytałam całość ;) Wybacz, że dopiero teraz, ale wiesz moje opowiadanie też nie pisze się samo ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba! Sama poczułam dreszczyk przy pierwszej nocy Sergio i Carmen ;) Znalazłam kilka błędów, ale literówki zawsze się zdarzają, więc się nie przejmuj :)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam,
Ruda!
Zapraszam serdecznie na pierwszy rozdział na http://amores-perros-jugador.blogspot.com Liczę na komentarz i szczerą opinię! :)
OdpowiedzUsuń